Dawno, dawno temu, za siedmioma
górami, za siedmioma lasami stała wieża. A w wieży tej, na samym jej szczycie,
uwięziona była królewna Wanda. Od lat tam mieszkała czekając na księcia, który
przyjedzie na białym rumaku, uwolni ją i będą żyli długo i szczęśliwie. W
swojej głowie snuła marzenia o dostojnym księciu. Wyobrażała sobie go od stóp
do głów. Miał być przystojny, mądry, bogaty, zabawny, męski i romantyczny. Cały
czas wypatrywała go z wysokiej wieży.
Mijały dni, tygodnie, lata. Królewna
Wanda robiła się coraz starsza i mądrzejsza. Co prawda leśne zwierzęta
dotrzymywały jej towarzystwa, jednak przestało jej to wystarczać. Komnata
mieściła tylko łoże, komodę na książki, okno na świat i wielkie żeliwne drzwi.
Królewna Wanda chodziła z okna do drzwi, z drzwi do okna czekając, aż ziści się
jej marzenie- książę z bajki wyważy drzwi
i uratuje ją z ciasnej wieży. Nic jednak takiego się nie wydarzyło.
Pewnego ranka, gdy znudzona królewna
Wanda wyglądała zza oka wieży, przyfrunęły do niej ptaszki. – Witajcie
przyjaciele. – Królewna jakby wybudziła się ze snu. – Niesiecie ze sobą jakieś
wieści o księciu? – Nasza piękna królewno, Twój książę nie może cię uratować. On
sam potrzebuje pomocy! Wpadł do wielkiej dziury i siedzi tam już tydzień. Nie
jest w stanie z niej wyjść. Musisz mu pomóc!
Królewnę Wandę ogarnął smutek. - Mój książę w tarapatach?
Muszę mu pomóc! Tylko jak ja wydostanę się z tej wieży? – Oczy królewny błyszczały
się od łez. – A próbowałaś, nasza piękna królewno, otworzyć je sama? – Zapytały
ptaszki. – Kochani moi, przecież one są zamknięte na wszystkie spusty. – Podeszła
do drzwi, aby pokazać ptaszkom o czym mówi. Chwyciła za klamkę i pociągnęła
drzwi do siebie. Ku jej zaskoczeniu drzwi otworzyły się bez najmniejszego
problemu. Królewna Wanda zamarła. Stała tak dłuższą chwilę i nie mogła uwierzyć
w to, co zobaczyła. – Przez te wszystkie lata… byłam uwięziona w wieży, z której
tak łatwo mogłam uciec…
Królewnie Wandzie ciężko było zrozumieć, dlaczego czekała tak
długo, aż to ktoś ją uwolni. Uzależniła swoje życie od czekania na kogoś, kto
ją wybawi, w momencie, kiedy sama mogła to zrobić. Wystarczyło spróbować własnych
sił.
Przetarła zapłakane oczy, wzięła
głęboki oddech, zabrała pościel i ruszyła przed siebie, by uratować księcia. Ptaszki
towarzyszyły jej przez cały czas, pokazując drogę do dziury, w której tkwił od
tygodnia książę. Z dala słychać już było głuche pojękiwanie, które doprowadziło
królewnę do celu. Oto w głębokiej dziurze, na samym jej dnie siedział skulony
książę. – Hop hop książę! To ja, królewna Wanda! Przybyłam ci na ratunek. -
Książę oprzytomniał, szybko zerwał się na równe nogi i zawołał. – Moja
ukochana! Wybacz mi! Jechałem cię uwolnić, gdy mój koń wystraszył się myszy i
zaczął galopować jak szalony. Zatrzymał się przed samą dziurą, a ja wylądowałem
tutaj. Jak chcesz mi pomóc pani moja? - Na co zatroskana królewna pokazała mu
pościel i powiedziała, że zrobi z niej linę, po której on wciągnie się do góry.
Tak też się stało. Królewna Wanda
zaplotła warkocz z pościeli, jedną część zawiązała o drzewo, a drugą rzuciła
księciu. Ten bez problemu wdrapał się po niej i mocno objął królewnę. – O pani
moja najpiękniejsza na świecie! Uratowałaś mi życie. Ale to nie powinno być
tak. Ja powinienem uratować ciebie z wysokiej wieży.- Rzekł zawstydzony książę.
Na co królewna odpowiedziała. – Nie ma to dla mnie znaczenia. Teraz wiem, że miłość
nie polega na tym, by tylko jedna strona walczyła o nią. Musimy razem starać
się o siebie. W zdrowiu i chorobie. Gdy ja będę potrzebowała ciebie i gdy ty
będziesz potrzebował mnie. – To mówiąc królewna pocałowała księcia, a wszystkie
leśne zwierzątka wyszły by cieszyć się ich radością.
Od tej chwili oboje walczą o swoje
szczęście, nie czekając na cud, który może się nie pojawić. Wiedzą, że wspólną
pracą mogą osiągnąć wszystko. Książę i królewna z pewnością będą żyli długo i
szczęśliwie, bo dane im było poznać sekret prawdziwej miłości.
























